RT @madelamarek525: Ale to ,że zostali zamordowani przez Niemców-CISZA! Bo co ,bo Niemcy wypłacili im wielomilionowe odszkodowania a Polska nie!?A z jakiej racji mamy płacić!? Za kamienice!? Warszawę zniszczyli Niemcy! Zapłacili odszkodowania!? Nie! Żydowska propaganda staje się bezczelna!A nie !?@ 19 May 2023 07:59:22
Makabryczne zabójstwo w Niemczech. 84-latka z zimną krwią zabiła męża, bo ten chciał ją zostawić i związać się z inną kobietą. W Sądzie Okręgowym w Konstancji (Badenia-Wirtembergia) rozpoczął się właśnie proces emerytki. O mrożącym krew w żyłach morderstwie poinformował portal oraz niemieckie media. Horror wydarzył się w styczniu w pobliżu Jeziora miała najpierw uderzać 74-letniego męża młotkiem do mięsa. Kiedy zorientowała się, że mężczyzna nadal żyje, oblała go benzyną i podpaliła. Mężczyzna zdążył jeszcze zawiadomić pogotowie. Zmarł w wyniku poparzeń i zatrucia dymem, a ogień zajął część domu. Zobacz także Emerytka zabiła męża, bo chciał stworzyć nowy związek?Co skłoniło starszą kobietę do tak dramatycznej decyzji? Zdaniem prokuratura chodziło o sytuację życiową. Małżeństwo było w separacji, jednak 74-latek pozwolił byłej żonie mieszkać w jego domu - informuje niemiecki serwis RTL. Kiedy nagle zmienił zdanie i zapragnął sprzedać swój dobytek, by stworzyć nowy związek, seniorka miała poczuć się poddano szczegółowej analizie psychiatrycznej. W jej wyniku stwierdzono, że cierpi na "nieprawidłowości poznawcze" oraz "uszkodzenie mózgu". Dodatkowo potwierdzono, że kobieta ma problemy ze słuchem oraz niedowidzi. Biegli orzekli jednak, że nie znaczy to, że seniorka jest "zagubiona lub obłąkana". Nie wskazywało na to również jej zachowanie po popełnieniu zbrodni. Zdaniem strażaków kobieta sprawiała wrażenie zadowolonej ze swojego trafiła do ośrodka opiekuńczego, a jej udział w zapoczątkowanym w poniedziałek procesie był podają niemieckie media, obrończyni 84-latki złożyła wniosek o zawieszenie procesu, argumentując, że przez pandemię koronawirusa oraz stan zdrowia klientki nie miała czasu, aby szczegółowo opracować linię obrony. Zobacz także
Błaszczak nie chce patriotów. PiS nie dba o bezpieczeństwo Polaków, bo woli szczuć na Niemców. 24 Nov 2022 08:41:27

Katarzyna i Zbiniew Niemczyccy już w przyszłym roku będą świętować przyjęcie drugiej synowej do grona rodziny. Po ślubie Michała Niemczyckiego z Anną Czartoryską, przyszedł czas na drugiego syna, Mikołaja, który niedawno oświadczył się swojej Drugi syn Niemczyckich się zaręczył!Niemczyccy mają jednak jeszcze jednego syna, który póki co pozostaje singlem. Maksymilian z wykształcenia jest pilotem i jako jedyny z braci wykazuje aktywność w mediach społecznościowych, regularnie zamieszczając posty na Instagramie, gdzie obserwuje go ponad tysiąc jak wygląda ostatni singiel z rodziny Niemczyckich. Przystojny?

244K views, 854 likes, 15 loves, 88 comments, 28 shares, Facebook Watch Videos from Polsat Play - official: "Jestem niewinny. Ja go tylko pobiłem i

28-letnia kobieta z miasta Husum w niemieckim kraju związkowym Szlezwik-Holsztyn przyznała się do dokonania od roku 2006 zabójstw pięciorga swych nowo narodzonych dzieci - poinformowała prokuratura we Flensburgu. Według tego źródła, jako motyw zbrodni sprawczyni podała lęk przed porzuceniem przez męża. Pierwszego martwego noworodka znaleziono w 2006 roku w powiecie Północna Fryzja. W roku następnym na zwłoki drugiego natrafiono na parkingu w powiecie Szlezwik-Flensburg. Ostatnio w piwnicy domu kobiety odkryto jeszcze trzy ciała. Sprawczyni przyznała się do winy po pobraniu od niej próbek na badania DNA. Jej mąż, z którym ma dwoje dzieci w wieku 8 i 10 lat, miał nic nie wiedzieć o pozostałych porodach. PAP, arb

@Zuzamikula @piter_op @MalickaKasia @ZandbergRAZEM A w jakiej armi służył Hitler w trakcie IWŚ bo podpowiem ci że nie była to armia Austro-Węgier i powiem ci również taką ciekawostkę Austryjacy przed zjednoczeniem Niemiec w 1871 też byli uważani za Niemców bo Austria jest państwem niemieckojęzycznym 1/2
- Cieszę się całym sercem. Myślę, że wszystko pójdzie w dobrą stronę po tym zwycięstwie - powiedziała po zwycięstwie Polski jedna z fanek. - Dla mnie to jest szok! Jeszcze czuję, że mi serce wali. Niemcy mieli takie sytuacje, że to chyba cud, że piłka nie wpadła do naszej bramki - dodała druga. Polska - Niemcy. Kibic wtargnął na murawę i UŚCISKAŁ Wojciecha Szczęsnego [ZDJĘCIA] Podopieczni Adama Nawałki pokonali w eliminacjach Euro 2016 Niemców 2:0 po trafieniach Arkadiusza Milika i Sebastiana Mili. Po dwóch meczach mają na koncie komplet sześciu punktów. We wtorek zagrają na Stadionie Narodowym ze Szkocją. KLIKNIJ: Polub na Facebooku i bądź na bieżąco! ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości na e-mail RT @Opolska: Dyrektorka szkoły na Podkarpaciu zgłosiła kurii, że ksiądz niewłaściwie dotyka dzieci. Po majówce wieś przyszła pod szkołę z taczkami, żeby ją wywieźć, zabrali jej telefon, skakali po aucie.

Jeden strzał. Jedna kula, skierowana w stronę trzech idących polną drogą Niemek. Ta kula wystarczyła, by zabić dwie z nich. Trafiła 28-letnią Gertrudę w plecy. Wyszła przez jej pierś i ugodziła idącą obok ośmiolatkę Gertrudę w skroń. Obie zginęły. Strzelał 32-letni Stefan G. Choć jego wina nie budziła wątpliwości śledczych, sam nie przyznawał się do oddania morderczego strzału. Twierdził, że był niepoczytalny. A wpływ na to miał litr spirytusu, który wypił wcześniej z dwoma kolegami. Styczeń roku 1946. Sąd Okręgowy w Koszalinie zajmował budynek przy ul. Matejki. Sędziowie czekali, aż zlikwidowany zostanie szpital radziecki, po którym otrzymali dzisiejszą siedzibę. Na wokandę trafiła sprawa okrutnego CAŁY ARTYKUŁ NA ZBRODNIE POMORZACiekawi cię historia regionu? A ta mroczna? Sprawy kryminalne, które trafiały na wokandę koszalińskiego sądu po II wojnie światowej? Od niemal dwóch lat na łamach „Głosu Koszalińskiego” możecie przeczytać o przestępstwach, o których głośno było kilkadziesiąt lat temu. NIEZWYKŁA WYCIECZKA PO ARCHIWUM W KOSZALINIE (WIDEO)Wśród nich zbrodnia, która w 1965 roku wstrząsnęła nie tylko pracownikami Państwowego Domu Dziecka w Darłowie. Dom ów był miejscem okrutnego czynu - Marian M. zadał tam śmiertelne ciosy nożem swojej byłej żonie. Wszystko na oczach ich synka... KLIKNIJ>>> Interesuje Cię historia regionu? Poznaj historię Pomorza pisaną zbrodnią15 czerwca 1966 roku 38-letnia Sabina B., strażniczka w Państwowym Przedsiębiorstwie Połowów i Usług Rybackich „Barka” w Kołobrzegu, oświadcza prokuratorowi: - Stanęłam na środku pokoju i mierząc w kierunku męża strzeliłam pięciokrotnie... Dlaczego? Teraz opowieści te, rozbudowane i wzbogacone o materiały archiwalne, będzie można znaleźć w jednym miejscu - na nowym portalu Zbrodnie Pomorza - Za dostęp do pierwszych dziesięciu historii zapłacić trzeba 3,69 zł. CZĘŚĆ DRUGA ZBRODNI POMORZA JUŻ ZA KILKA DNI:11. Morderca z długim językiem – Krosino (pow. świdwiński)12. Cztery kule dla męża – Kołobrzeg13. Nie myśl, że będziesz dziś żyła... – Osówka (pow. złotowski)14. Instynkt macierzyński – Stary Jarosław (pow. sławieński)15. Płakała, potem przestała. Prosiła: nie róbcie mi dziecka – Sucha Koszalińska (gm. Sianów)16. Promile karmią bestię – Wełdówko (gm. Tychowo)17. Buntownik zza krat – Koszalin18. Jeden cios. Za matkę – Sława (gm. Świdwin)19. Sześcioletni świadek zbrodni – Łekno (gm. Będzino)20. Bo ojciec był porywczy – Stare Drawsko PRZECZYTAJ ZA DARMOCześć druga pitawala ukaże się 2 listopada - za kolejnych dziesięć opowieści zapłacić trzeba będzie 6,15 zł. Część trzecia ukaże się 1 grudnia i jej koszt to 6,15 zł. Można również kupić pakiet wszystkich historii publikowanych do grudnia - cena: 12,99. - Wówczas użytkownik będzie mieć dostęp do wrześniowego pakietu, a do kolejnych - po ich opublikowaniu. Szczegółowe informacje otrzyma mailem - informuje Monika Latkowska z działu marketingu „Głosu Koszalińskiego”.

Mnie zszokowała wypowiedź jednej z matek. Że przecież nic się nie stało bo księża od zawsze macali. I że niech córka się przyzwyczaja, bo jak dorośnie i pójdzie do pracy, to tam też ją przecież będą macać. 30 May 2023 18:26:09

Dla wielu kobiet schludny wygląd był ostatnim reliktem normalności, który podtrzymywał ich morale w trudnych wojennych czasach. Były bardzo zdeterminowane, by zachować przynajmniej pozory higieny Okres wiązał się z dużymi trudnościami. - To [było] straszne, bo żeby się umyć przyzwoicie i w ogóle sobie z tymi babskimi kłopotami [poradzić] […] O tym się myślało, nawet więcej niż o jedzeniu - wspomina Genowefa Flak Zdobycie wody wiązało się ze śmiertelnym niebezpieczeństwem. Ogonki warszawiaków z wiadrami i kubłami były doskonałym celem dla hitlerowców "Powstanie (warszawskie - przyp. red.) miało swój zapach i w końcu sierpnia, i we wrześniu miało straszny zapach" – wspomina "siostra Hanka", czyli Anna Trzeciakowska. - Trupy na ulicach, w szpitalach jątrzące się rany, których nie było czym dezynfekować, niesprawna kanalizacja, wreszcie – odór niemytych ciał Wspomnienia tych, którzy przetrwali II wojnę, jeśli nie dotyczą działań stricte militarnych, śmierci, kalectwa, zsyłek i rozłąki z bliskimi, krążą wokół tematów aprowizacyjnych i mieszkaniowych. Gdzie spali, w co byli ubrani, jak chronili się przed chłodem, co jedli, jak zdobywali prowiant… A gdzie się myli? Często odpowiedź jest wymijająca i sprowadza się do konstatacji: "z tym było ciężko". Czym różniła się nasza sytuacja od sytuacji mężczyzn? – zastanawia się sanitariuszka "Sławka" w książce Anny Herbich "Dziewczyny z powstania". Oczywiście, największą naszą bolączką była higiena osobista. A właściwie jej brak. Długie włosy pełne wszy Odbywało się to zawsze w ten sam sposób: dziewczęta przed pójściem do bunkra gwałtownie szukały zawodowych fryzjerek, których w obozie było kilka, i kazały się ładnie uczesać. Potem szły… – pisała Karolina Lanckorońska o Polkach przygotowujących się do egzekucji w obozie Ravensbrück. Dla wielu kobiet schludny wygląd był ostatnim reliktem normalności, który podtrzymywał ich morale w trudnych wojennych czasach. Nie brakowało pań noszących długie włosy. Ich pielęgnacja była prawdziwym wyzwaniem. Warszawska sanitariuszka Teresa Polak (wówczas Śliwińska) wspomina: - Mój warkocz był sztywny od brudu, od kurzu, ale włosy przy skórze, jak mi mama umyła pierwszy raz, to szmata (nie mieliśmy ręczników) chodziła, tak byłam zawszona. Wszy były powszechnym problemem. Krystyna Zwolińska-Malicka opowiada: - Wszy miała każda z nas. Siedziałyśmy sobie tak wieczorami jak już się skończyły naloty i czesałyśmy włosy i spadały takie "gruszeczki". A jednak kobiety były bardzo zdeterminowane, by w każdych warunkach zachować przynajmniej pozory higieny. Krystyna Królikiewicz-Harasimowicz wspomina swój pobyt w obozie przejściowym Durchgangslager: - Mogłam sobie dwa czy trzy razy umyć głowę w proszku, włosy mi potem wypadały, bo to był środek bardziej do mycia naczyń, nie do mycia głowy. Babskie kłopoty Bandaże, opatrunki, czyste szmatki czy wata były towarami deficytowymi, zdobywanymi często ogromnym kosztem, przeznaczonymi dla chorych i rannych. Jak radziły sobie zatem kobiety w "trudnych dniach"? Dla wielu z nich problem rozwiązał się samoistnie – stres i niedożywienie powodowały zatrzymanie miesiączki. Danuta Stefanowicz, sanitariuszka i łączniczka Szarych Szeregów, wspomina: - W obozie kobiety potrzebują sanitariatów, z takich czy innych powodów. Powiem pani, że większość z nich nie potrzebowała, zatrzymało się wszystko. Tak, że to niesamowite, ale tak miało miejsce. Ale dla innych okres wiązał się z dużymi trudnościami. - To [było] straszne, bo żeby się umyć przyzwoicie i w ogóle sobie z tymi babskimi kłopotami [poradzić] […] trzeba było szukać łazienki, w której jeszcze była woda. Tak że to nie było łatwe. O tym się myślało, nawet więcej niż o jedzeniu – opowiada Genowefa Flak. Te z pań, które przebywały na wolności, miały większe pole manewru. Gorzej było z osadzonymi w więzieniach i obozach. Hanna Kumuniecka-Hełmińska wspomina: - A papier to, z czym przysyłano paczki, to się skrzętnie papier zbierało, żeby właśnie w celach higienicznych móc użyć. Przecież kobiety wiadomo, ta starsza pani to już nie miała miesiączki, ale myśmy miały miesiączki, to była makabra. Myło się w zimnej wodzie z lodem niejednokrotnie, dwa razy dziennie […]. W czasie powstania warszawskiego ludzie myli się między innymi w publicznych fontannach. Na zdjęciu: Ogród Saski Z myciem było różnie… Kwestia higieny osobistej kobiet w okupowanej Polsce różniła się oczywiście w zależności od miejsca, a także wcześniejszych przyzwyczajeń i pozycji społecznej. Trzeba pamiętać, że również przed wojną codzienne mycie nie należało do stałych punktów dnia wszystkich naszych rodaczek. Ale z nadejściem wojny sytuacja pogorszyła się znacząco, zwłaszcza w miastach. Jak wspomina łączniczka Zofia Łazor, w czasie powstania warszawskiego kwestie higieny z konieczności zeszły na dalszy plan. […] nie myliśmy się – opowiada. Dopóki jeszcze była w Parku Krasińskich fontanna, to tam się trochę myliśmy, wieczorem dziewczyny, rano chłopcy. Po przyjściu na Stare Miasto raz się kąpałam. Woda na wagę złota Problemy z higieną zaczęły się w Warszawie na długo przed powstaniem. Zofia Nałkowska pisała w swoich dziennikach zimą 1940 roku: "Myć i kąpać można się tylko w nocy, gdyż we dnie ciśnienie gazu jest zbyt słabe, woda z kranów cieknie zimna". Dwa lata później, również zimą, pisarka stwierdzała już dobitnie: Wszelkie ambicje higieniczne są złudzeniem. Kąpać nie można się już nawet w nocy, gaz ledwie migoce, zimna woda leci z gorącego kranu. […] Obnażenie każdego kawałka skóry jest zwycięstwem nad sobą, jest bohaterstwem. Żyje się w ciągłych dreszczach. Ale w czasie powstania warszawskiego już sam dostęp do wody był luksusem. Cecylia Górska, sanitariuszka z batalionu "Iwo-Ostoja", wspomina: […] przynajmniej ostatnie dwa tygodnie to już nie mieliśmy wody, więc to było pół litra wody na osobę na dzień, a trzeba było się myć, pić i przygotować coś do jedzenia. Myłyśmy się chyba co drugi czy co trzeci dzień i zlewałyśmy wodę i potem jedna po drugiej się myła. Zobacz także Wspólne korzystanie z drogocennej wody pamiętają też cywile. Ulryka Korczyńska opowiada: Byłam ja, była moja mama, była mojego ojca ciotka, mojej mamy siostra, to już cztery kobiety. […] Najpierw była myta twarz, potem była myta dolna część ciała, potem była wycierana podłoga – tą jedną wodą – a potem była używana jeszcze do ubikacji. Jak się stanęło na podwórku, na ziemi, to nogi były czarne od pcheł […]. Foto: Archive PL/ ALAMY LIMITED / Agencja BE&W Kobietom, jak pisarka Zofia Nałkowska, przyzwyczajonym do pewnego poziomu życia, wymuszona zmiana nawyków higienicznych dawała się mocno we znaki. Przed wybuchem powstania polskie władze wezwały do robienia zapasów, stąd jeszcze przez pewien czas pełne wanny i rozmaite zbiorniki służyły mieszkańcom. Później pozostawała woda nagromadzona w piwnicach oraz pompy i studnie na podwórzach. Ale zdobycie wody wiązało się ze śmiertelnym niebezpieczeństwem. Ogonki warszawiaków z wiadrami i kubłami były doskonałym celem dla hitlerowców. Tu gdzie jest ulica Suzina, kiedyś było kino "Tęcza", tam była jakaś studnia, ustawiały się kolejki, ale to takie kolejki, które stały dzień i noc po wodę. Niestety Niemcy bardzo szybko się zorientowali, zaczęli strzelać do tych ludzi. Sporo osób z naszego podwórka zginęło – relacjonuje inna z uczestniczek powstania, Iwona Bernadzka. Piasek zamiast mydła Realia okupowanej Warszawy dobrze oddaje przepełnione czarnym humorem "obwieszczenie" wydane rzekomo przez generalnego gubernatora, które jesienią 1943 roku rozlepiano na ulicach stolicy. Znalazły się w nim między innymi zapisy: […] ludność polska nie ma prawa ubierać się po europejsku. Resztki pozostałego odzienia będą użyte do produkcji wojennej. Polacy muszą ubierać się według mody środkowoafrykańskiej Murzynów. […] Ludności polskiej zabrania się […] Myć mydłem, które zastąpione będzie przydziałem 50 gramów piasku na osobę miesięcznie. Choć była to tylko satyra, mająca ośmieszyć hitlerowskie ustawodawstwo w okupowanym kraju, to zaskakująco koreluje ona ze wspomnieniami Wandy Piotrowskiej: Jeśli chodzi o mydło […] Nie wiem, co tam dawali, dość na tym, że to się w ogóle nie mydliło, natomiast ręce można było umyć. To tak, jakby kto wsypał proszku do prania i potem na to piachu dwa kubeczki, i to zmieszał. Cieszono się jednak nawet z tego. Zofia Nałkowska pisała jeszcze na początku wojny: Kawałek mydła, bandaż, wata, papier i atrament — to są przedmioty pożądań i marzeń, całe skarby. Umyć się winem, zupą, kawą Dla wielu kobiet potrzeba higieny była silniejsza niż głód czy pragnienie. Hanna Maria Malewicz wspomina pobyt w obozie Oberlangen: - Dostawałyśmy jedzenie minimalne, wodnistą ciecz, którą (z przeproszeniem) trochę się piło, a trochę trzeba było do higieny używać po prostu, żeby się troszkę umyć. Z kolei Krystyna Bukowska opowiada: - Ja się myłam w kawie czasami, jak nie było ciepłej wody. […] Mówią: "Zwariowałaś?". Ja mówię: "Trudno, wolę nie pić, wolę się umyć". Nie tylko w obozach dokonywano takich wyborów. Sanitariuszka Zofia Bernhardt, która w czasie powstania przebywała na warszawskim Starym Mieście, wspomina: - O wodę było trudno, przecież nie mieliśmy dostępu, woda była wydzielana do picia. Mnie na przykład włosy koleżanka umyła w czerwonym winie. […] Winem pachniałam, jak beczka. Foto: fot. domena publiczna Kobiety w powstaniu warszawskim walcząc, pracując jako łączniczki, sanitariuszki, gotując w kuchniach polowych i dbając o porządek, starały się wyglądać jak najbardziej schludnie Wykorzystywano też mocniejsze trunki. Pamiętam, że jeden z bardzo znanych bojowników [Starego Miasta] kapitan "Zdan" [Tadeusz Majcherczyk] […] przysłał do nas swojego ordynansa. Przyniósł nam [na ulicę Miodową 24 do szpitala] wielką butlę, to był spirytus – opowiada sanitariuszka "Marysia", Stanisława Orlikowska. Tamten przychodzi mówi tak: "»Marysiu« zabierzcie to do mycia, tylko się tym nie podmywajcie". Piwnica pachnąca lawendą Jeżeli się mówi o okropnościach powstania, o głodzie, to [tym], czego nie sposób przekazać, jest zapach. - Powstanie miało swój zapach i w końcu sierpnia, i we wrześniu miało straszny zapach – stwierdza "siostra Hanka", czyli Anna Trzeciakowska. Trupy na ulicach, w szpitalach jątrzące się rany, których nie było czym dezynfekować, niesprawna kanalizacja, wreszcie – odór niemytych ciał. Czasem i na to kobiety znajdowały sposób. Janina Kin, sanitariuszka "Janeczka", wspomina czas, gdy dbała o porządek w pewnej piwnicy z ukrywającymi się ludźmi: […] w tym domu, gdzie mieszkałam, była tak zwana mydlarnia. […] Właścicielka mydlarni w czasie powstania podarowała bańkę (taką od mleka) wody kwiatowej lawendowej. Ja tą wodą lawendową polewałam dosłownie ściany w piwnicy, żeby ładnie pachniało, żeby świeżo, bo to na spirytusie. Ci, co mieszkali w piwnicy, tak przesiąkli zapachem lawendy, że można było się poznawać po zapachu, skąd kto jest, z której piwnicy. Autor: Katarzyna Barczyk-Sikora - absolwentka dziennikarstwa i filologii ukraińskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim Zainteresował cię artykuł? Zobacz również: "Drogocenne klejnoty Romanowów. Jak trafiły w ręce europejskich monarchiń?"

. 336 56 370 220 312 469 282 372

pobiłem niemców bo macali mi koze